47. sądny dzień :-) Nie złamie mnie nic!



To będzie najkrótszy wpis pod słońcem. Wbrew mojej naturze.
Powód? Prosty.
Pracuję dziś od godziny 8 rano, skończyłam o 21:05. 

To mój zepsuty komputer - tzn. zepsuta kasa - komputer na chodzie, ale system nie.
Czytaj więcej >

46 dni za mną i 46 przede mną - przygoda to moje drugie imię



Magiczne 46 dni. Dokładnie tyle samo za mną, ile przede mną na Malcie. :-)
Życie pisze najlepsze scenariusze. Przekonuję się o tym na każdym kroku. 
To, co wczoraj (i w sumie dzisiaj) się działo, to najlepszy dowód na to, że życie potrafi zaskakiwać i jeszcze nie raz się o tym przekonam. 
Nie uwierzycie po prostu, co mi się przytrafiło!
Osoby o słabych nerwach proszę, aby dla własnego dobra skończyły czytać moją relację na tym zdaniu.
NIEWIARYGODNE!

Czytaj więcej >

45.dzień... i kto tu ma "nierówno pod sufitem" ?



45 dni za mną i jednocześnie 47 przede mną. 
Jutro zrównanie! Magiczne 46!

Valletta - magiczna stolica
Czytaj więcej >

44. dzień intensywnego siódmego tygodnia



Spałam 6 godzin snem kamiennym, więc obudziłam się wypoczęta. Wolałam poleżeć jeszcze pół godzinki z nogami w górze niż biec na śniadanie. 

Odkryłam, że leżenie "szkitkami" do góry pozwala przetrwać moim eksploatowanym nogom. Zawsze to dla nich ulga.
Czytaj więcej >

VII tydzień ! 43. dzień ŚWIRA !



Dzisiejszy (w zasadzie wczorajszy, bo jest godzina 24:19) dzień to jakieś istne szaleństwo. 
Nie każcie mi tego przeżywać raz jeszcze!
W sumie jest już wtorek. Relacja jednak będzie z poniedziałku. Zacznę od początku.
Czytaj więcej >

42. dzień kończący VI tydzień na Malcie! Pozostało 50 dni!



Przeżyłam kolejny dzień. Sukces! Jestem zdrowa (prócz tego, że zaczął „łupać” mnie ząb), zwarta i gotowa do pracy oraz świadoma nowych wyzwań. 

 Zakup lustrzanki, to była inwestycja na przyszłość. Jeśli kochacie robić zdjęcia, a wahacie się -
 nie zwlekajcie. Warto! :-)
Czytaj więcej >

41. dzień - sobota, wesoła sobota - nie myśl o problemach, nie myśl o kłopotach



No to zaczęło się… BUM! Szczyt sezonu. Hotel pęka w szwach. Na kolacji nie było miejsc siedzących. Muszą otworzyć dwie restauracje, bo mamy około tysiąca gości. Teraz dopiero zaczyna się sajgon, jakiego moje oczy dotąd nie widziały, a uszy nie słyszały. 
Tu nie lubię pracować... Ja mieszkam w Santa Maria, ale główna recepcja jest w San Anton. Tu jest najgorszy dla mnie bar przy basenie. Wszystko się psuje, tłok... nawałnica ludzi. Modlę się o dobry grafik w następnym tygodniu.

Czytaj więcej >

40. dzień! Wolność i swoboda

Dzień wolny czasem potrzebny jest, by chwilkę przystanąć w biegu i złapać oddech.

Kiedy człowiek pracuje, jego myśli skupiają się na wszystkich sprawach, które musi ogarnąć.
Co załatwić, na którą być, co potrzebuje, czy zdąży... na relacjach z innymi, na problemach, troskach. Marzymy wtedy o chwili odpoczynku od tego wszystkiego.

Pragniemy wcisnąć RESET i uwolnić głowę pełną stresujących myśli. Odliczamy dni, godziny, minuty do wolnego. Właśnie tak płynie mi czas w barze na Malcie.

Kiedy zaś przychodzi upragniona wolność, ma to swoje blaski i cienie. Fakt - zalet jest więcej, ale jest też uczucie, które towarzyszy tu każdemu.

Dziś cudownie leniuchowałam. Wybrałam się po śniadaniu na porządny, długi spacer ulicami Bugibby.














W samo południe leżałam na plaży, mimo niemiłosiernego upału.

Uwielbiam tego papierosa, który przypomina o kulturze plażowania. :-) Boski!


Powrót jak zwykle należał do sklepików większych i mniejszych, do których uwielbiam zaglądać w poszukiwaniu jakiś wspaniałości.


A to sklep, który jest wyznacznikiem wszystkich tłumaczeń pod hasłem "jak dojść do..." :-) Używany w hotelu, na ulicy, wszędzie :-) Koło "bodyszopu" skręć w lewo/prawo... dalej idź... ;-P


Tak, to portfel. Pozdrawiam Anno, jeśli to czytasz... :-P


Przysiadłam na ławeczce przy placu głównym, by poobserwować toczące się maltańskie życie.





Chodziłam też ulubioną trasą (promenadą) wzdłuż wybrzeża i zachwycałam się widokiem przypływających kolorowych łódeczek i statków.






Z pół godziny poświęciłam na obserwację tego, co mnie czeka, czyli "lotu nad wodą". To musi być niesamowite uczucie. Warte 40 EURO - z pewnością nie pożałuję.



Rozmawiam chętnie nie tylko z polskimi towarzyszkami na Malcie, ale staram się "przełamywać" i próbuję w innych językach. To niesamowite, jak czasem odkrywam, gdy ktoś ma podobne przemyślenia do moich.
Podam przykład.
Podziwiam piękne krajobrazy Malty, mogę wybrać się na cudowne plaże, kiedy mam ochotę.
Mam szansę, której niektórzy nie doświadczają całe swoje życie, a mimo to, czegoś brak.
Jak w tej piosence Urszuli: "Czego wciąż mi brak, przecież wszystko mam. Obcy ludzie mówią, że - tak zazdroszczą mi. Czego wciąż mi brak, co tak cenne jest, że ta (...) myśl - rysą jest na szkle".

W dniu wolnym, wszystkich dopada nutka tęsknoty. Do tego dochodzi ogromna chęć podzielenia się tym całym pięknem i bogactwem z tymi, których kochamy. Tak bardzo chciałabym złapać tych, których kocham za rękę i przytargać ze sobą, by zobaczyli to, co ja widzę. By dotknęli i spróbowali tego, co ja. To jest właśnie poważna wada podróżowania samotnie. Żadne zdjęcia, relacje i kontakt nie są w stanie oddać tego, czym pragnę się podzielić.

Jak wspaniale byłoby być w bajecznym miejscu, ale z tymi, których kochamy!
To niestety niemożliwe.
Życie to nie bajka.

Tęsknotę staram się przezwyciężać na różne sposoby.
1.Pomaga mi otaczanie się ludźmi - nawet luźna rozmowa czy sama obecność innych uwalnia od złych myśli.
2.Wspieram się polskimi piosenkami :-) Jakiś taki sentyment. Wiecie co? Kiedy tak sobie pośpiewam po polsku to robi się swojsko i przyjemniej - to odkrycie tego tygodnia.
3. Pisanie - to zawsze sprawia, że wstrętne myśli jakoś ulatują. Kocham pisać.
4. Kąpiel - nielimitowana ilość wody powoduje, że siedzimy pod prysznicem z koleżankami, ile się da. Oglądałam ciekawy film, który tłumaczył, że podczas kąpieli pod prysznicem uwalniają się jakieś jony czy zachodzą reakcje chemiczne, które powodują, że poprawia nam się humor. Nie wiem, jak Wam, ale ja po kąpieli zawsze czuję się o niebo lepiej.
5. Spacer - nic lepszego na przewietrzenie głowy nie wynaleziono i nigdy nie zostanie odkryte.
6. Sen - kiedy jesteśmy zmęczeni, lepiej iść spać i z nowymi siłami stawić czoła nowym wyzwaniom. Po porządnej dawce snu, "natręctwa" pojawiają się rzadziej, a nawet znikają, bo zaczynamy myśleć konstruktywnie.

Mój autobusowy trip, czyli zwiedzanie Malty z perspektywy pasażera piętrowego autobusu muszę odłożyć na koniec sierpnia, bo temperatury obecnie są zabójcze. Bałabym się o swoją głowę i o aparat, który nagrzewa się zbyt szybko ostatnio. Dostosuję plany zwiedzania do warunków na wyspie, czyli: teraz pora na wszelkie plażowania, spacerki, obiekty zadaszone, wieczorne i nocne eskapady i rejs do Blue Lagoon oraz (może w połowie sierpnia) lot nad wodą. Koniec sierpnia i początek września należy do wycieczek całodniowych, kiedy słońce nie będzie już tak "ostre", jak teraz. 

Rejs na Comino planuję w przyszłym tygodniu, ale zależy to od grafiku w pracy, który jeszcze nie jest rozpisany. Czekam, by zobaczyć ten błękitny raj. Zastanawiam się, czy nie wybrać się dwa razy. Raz - z lustrzanką, a innym razem - bez.
Z jednej strony - chcę mieć pełną dokumentację :-) (na caaaałe życie),
z drugiej - popluskać się, opalić i zrelaksować bez obaw o cenne rzeczy i przegrzanie aparatu.
Tak zrobię! Na to akurat nie ma co szczędzić kasy! Są pieniądze, trzeba choć troszkę wydać, by potem nie żałować :-P

Przepraszam za marną jakość - dziś zdjęcia wykonane telefonem.
Zostawiłam wczoraj instrukcję dla kolegi, co by nie martwić się, że jutro braknie mi piwa :-), by napoić tłumy.
Pracuję w BTH do końca tygodnia od 13-15 i 18-21. Od 21 do północy serwuję zaś w jednym z dwóch barów (zależy co i gdzie się znów popsuje - nie żartuję :-P ).

TO BE CONTINUED...

PS Uczę się cwaniactwa. Potrzebne, by przetrwać.
Czytaj więcej >

Dzień 39 tygodnia VI. Never don't give up. Never!



Niestety jest coraz gorzej. W pracy mamy szczyt sezonu. Nawałnica taka, że jest to nie do ogarnięcia dla tak niewielkiej liczby pracowników. Upał wykańcza i ludzi, i… maszyny. Wszystko się psuje na potęgę z powodu (często) przegrzania. Słoneczko jest cudowne, ale teraz (zdaniem niektórych) przesadza. 

A tu śpię :-)
Czytaj więcej >

VI tydzień.38.dzień maltańskiej przygody. Regeneracja i fotorelacja



Mój blog przechodzi „małą” metamorfozę. Wszystko za sprawą pewnej zdolnej niesamowicie Mamuśki. Marty Woźna – moja bratnia duszyczka, która pracuje ciężko na kilka "etatów" i mimo to znalazła (nie wiem kiedy!) czas, by ogarnąć mój „cropsonowy” bałagan blogowy. 

Czytaj więcej >

37.dzień. Tydzień VI. Część druga z wyprawy do Cirkewwa z 19.lipca 2015

Część II wyprawy z wolnej od pracy niedzieli z 19.lipca 2015r.
Po lekkim niedosycie plażowaniem…

Wysiadłam za tłumem turystów. Zrobiłam jeden krok od przystanku, a sprzedawcy już „zabijali się” o mnie (klienta), abym wybrała właśnie ich rejs na Comino i do Blue Lagoon.
Niektórych to denerwuje, a mnie już teraz śmieszy. W końcu – taka praca. 

Czytaj więcej >

36! VI tydzień okraszony I częścią relacji z 19.lipca

RELACJA Z NIEDZIELI, z dnia 19. lipca 2015 roku
Wyspana. Otworzyłam oczy i wiedziałam, że niedziela będzie moja! Zaśpiewałam sobie: „Ale za to niedzieeeela, ale za to niedzieeeela… niedzieeeela będzie dla nas…”. Sylwia spała, ale miałam wrażenie, że się uśmiechnęła i słyszała mój pełen wdzięku fałsz pełen podniecenia z okazji dnia wolnego. 
Czytaj więcej >