Po lekkim
niedosycie plażowaniem…
Wysiadłam za
tłumem turystów. Zrobiłam jeden krok od przystanku, a sprzedawcy już „zabijali
się” o mnie (klienta), abym wybrała właśnie ich rejs na Comino i do Blue
Lagoon.
Niektórych
to denerwuje, a mnie już teraz śmieszy. W końcu – taka praca.
Okrążyłam całą
okolicę.
Przyglądałam się, jak odpływają tłumy :-) |
Cena biletu
na prom w dwie strony 10 EURO.
Szybka
kalkulacja:
a) wybierając
się sama promem, zapłacę 10 EURO; do tego dochodzi 4 EURO za bilety komunikacją
miejską – razem mam 14.
b) wybierając
wycieczkę Extreme all inclusive z darmowym transportem z mojego hotelu za 17
EURO, w tej cenie mam: dodatkowe atrakcje w postaci przystanków przy
najważniejszych miejscach i wysepkach przy Comino, 4, 5 h plażowania na Blue
Lagoon, posiłek i cały dzień napoje, powrót łodzią i darmowy transport do
samego hotelu.
Nie
zastanawiam się dłużej. W tym tygodniu rezerwuję wyprawę Extreme! Mam
przeczucie, że warto. Teraz wiem, że to bardzo dobra cena.
W Cirkewwa
odkryłam przepiękną plażę, którą jestem zachwycona!
Top Madl :-) |
Piaseczek, błękitna
krystalicznie czysta woda. Miejscówka kameralna, niewielka, ludzi niewiele - ideał!
A jaki widok!
Jak dobrze, że tu przyjechałam.
W porównaniu z Mellieha –
dla mnie rewelacja! Naprzeciwko hotel – muszę poszukać cen. Wspaniała
lokalizacja na urlop – polecam!
Po pierwsze: przy promie do Gozo i niedaleko do
Blue Lagoon.
Po drugie: spokojna okolica i dobry dojazd (wiele linii
autobusowych kursuje bezpośrednio stąd do: Valetty, Bugibba, St. Julians i
bezpośrednio na lotnisko.
Po trzecie: przechodzisz przez drogę i smażysz się na
tej cudnej plaży. Bajka!
Chodziłam
dookoła, rozkoszowałam się widokami i nie miałam pojęcia, że… jestem przy
jednym z najlepszych miejsc (pod względem warunków) do nurkowania!
Na parkingu
sporej wielkości panowała atmosfera podniecenia – mnóstwo amatorów nurkowania
przybyło tu, aby miło spędzić niedzielę.
Nie mogłam sobie odmówić przyjemności
i poprzyglądałam się, jak to wszystko wygląda.
Wtedy pierwszy raz zapragnęłam
ponurkować. Nie wiem jednak, czy się odważę. Za bardzo się boję. Może po
odpowiednim przeszkoleniu byłabym odważniejsza, ale profesjonalne nurkowanie
jest bardzo drogie i – jak dla mnie – ryzykowne.
Nie mam wzorowego ciśnienia i
także z tego względu mam uzasadnione lęki. Obserwowanie jednak z aparatem w
łapce jest tym, co kocham.
A oto zejście, aby nikt w płetwach (i nie tylko) nie wywinął orła :-) |
Oczywiście
nie zabrakło sporej grupy Polaków, którzy cieszyli się z dobrych warunków
wodno-pogodowych.
Zobaczyłam
punkt widokowy, na który standardowo musiałam „wleźć”, a raczej wbiec, jak to
ja.
Domyślam się, że był to Ahrax Point.
Cropson melduje – Ahrax ZDOBYTY!
Drogę
powrotną zaliczam jako podwójnie udaną.
Z jednej strony: zawsze miło jechać w
sympatycznej atmosferze i autobusie z dobrą klimatyzacją.
Z drugiej: życzliwy
kierowca i współpasażerowie – to skarb.
Jeśli jeszcze do tego dochodzą
nieprzewidziane okoliczności oraz przygody – rewelacja.
Robiąc fotki
w autobusie, uważałam, by kierowcy się nie denerwowali.
Trafiłam na cudowną
„autobusistkę”, która sama zaproponowała, żebym sobie stanęła przy przedniej
szybie koło niej, by mieć lepszy widok! Kochana!
Dzięki temu, mogę pochwalić
się fotorelacją „autobusową” z podróży powrotnej z Cirkewwa do Bugibba (co
prawda kiepskiej jakości, ale za darmo!).
Po drodze
zepsuła się maszynka, która drukuje bilety pasażerom wsiadającym do autobusu.
Pani jakieś 10 minut walczyła z nią, zaś pasażerowie nieustannie żartowali i
śmiali się.
Wyobrażacie sobie w Polsce taką sytuację? Każdy tylko patrzyłby
nerwowo na zegarek, tupał nogą, wyklinał… a tutaj?
Pani autobusistka zaczęła
śmiać się do rozpuchu krzycząc pod nosem przekleństwa w języku maltańskim.
Poprosiła przy tym, by pasażerowie znający język maltański… zatkali uszy, póki
nie naprawi dziadostwa :-P!
Ja odprawiałam czary nad maszynką, by zaczęła
działać, czym wzbudziłam rechot pasażerów.
Inny kompan podróży zaczął
przemawiać do maszynki, by zaczęła działać.
Ktoś inny stwierdził, że maszynka
strajkuje, bo dzisiaj jest niedziela i jej też się należy odpoczynek, jak Bóg
przykazał.
Cała akcja trwała jakieś 10-15 minut i była tak sympatyczna, że
zapamiętam ją do końca życia.
Kiedy dojeżdżam komunikacją miejską w Polsce –
zdarzają się podobne sytuacje, ale… o nich nie chcę pamiętać. Sami wiecie – jak
jest. A na Malcie? MELA.
Po powrocie
do Bugibba, przeszłam się do hotelu, w którym od poniedziałku zaczynam pracę
przez cały tydzień „bi-ti-ejdż” BTH.
Po drodze spotkałam Luisa (kolega z pracy,
który miał tam niedzielną zmianę). Pokazał mi wszystko, oprowadził, poczułam
się pewniej. Ze spokojem mogę zacząć serwować o 13 do obiadu. Wiem, że nie
działa kasa i wszystko muszę notować ręcznie. Nic nie zamykam – wszystko pootwierane,
bez zamków, bez kluczy – nie moja odpowiedzialność.
Nie moja sprawa, jak coś
zginie. MELA. Ja tylko odpowiadam za kasę z recepcji, więc spoko.
Nie mam
niestety nic do czyszczenia i zmywania. Nie szkodzi. Wezmę ze sobą z mojego
hotelu – porwę sprzątaczkom, bo wszystko zostawiają „na wierzchu” i każdy sam
sobie bierze.
Zakoszę ścierkę, ręczniczek, płyn do naczyń i coś do czyszczenia
– nie będą mi mówić, że na mojej zmianie było brudno. Posprzątam i będę mieć
czyste sumienie. Luis się tym nie przejmuje, ale ja jestem Basia – nie Luis.
Zresztą – znacie mnie… wiecie, jak jest. :-P
______________________________________________________
Zdjęcia z powrotu autobusem, dodam dziś lub jutro :-)
Co do pracy w BTH. Beznadzieja! Nie ma nic! Głupiej ścierki, gdybym nie zwinęła - to bym nie miała. Wszystko się psuje. Nie mam coli, bo maszyna się zepsuła, więc muszę (to rozkaz!) kłamać gościom i dawać dietetyczną. " I tak nie poznają..." ŻAŁOSNE. Czuję się jak oszust. Luis nie przygotował nic! Nawet śmieci nie wyniósł! Na wariata nosiłam wszystko, a i tak szklanek brakło.
Dziś przyjeżdża znowu big boss - szef-szefów. Wszyscy drżą. Ja na 12 pędzę do tej "ruiny" serwować do lunchu.
Makabra. Zaciskam zęby coraz mocniej.
Dasz radę, Baśka!
Denerwuję się, bo przez kłopoty z internetem nie mogę pogadać z rodzicami i zamieszczać dla nich relacji na blogu, kiedy chcę. Zdjęcia (na przykład) ładują się, a tu co 30 sekund zrywa mi sieć i ładowanie od nowa...
Robię, co mogę.
Może później uda mi się dodać coś ekstra oraz widoki z autobusu :-)
TO BE CONTINUED...
I CAN DO IT!
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz