Maltańskie łupy i wspomnień garść

Co można przywieźć bliskim z Malty? Co kupiłam dla siebie?

 Gdybym mogła, przywiozłabym więcej rzeczy, ale walizka nie jest z gumy. Niestety.

Czytaj więcej >

Obiecana relacja z Comino :-)



Pisałam już o bogatej ofercie jednodniowych wypraw z Bugibby na Malcie na Comino (a tym samym do Blue Lagoon).

Idąc promenadą wręcz nie opędzicie się od przedstawicieli oferujących Wam rejsy w konkurencyjnych cenach.

Czytaj więcej >

Sweet home ! :-)



Dotarłam w jednym kawałku. Bez większych (całe szczęście) przygód wylądowałam we Wrocławiu. 

Aż łezka się w oku kręci, że to już koniec maltańskiej przygody. 

Czytaj więcej >

Powrót - home.. sweet home! Już czas :-)



ZERO dni do końca. Kres odliczania. Jeszcze dziś zobaczę się z Tatulą. 

Do domu dotrę około 6 rano w poniedziałek pociągiem z Wrocławia do Choszczna. Stamtąd ostatnia „prosta” do DOMKU! Jestem podekscytowana i teraz już czuję tylko i wyłącznie radość. 

Czytaj więcej >

To jeszcze nie koniec!

Myślałam, myślałam i... wymyśliłam :-). Jak spędzić najlepiej ostatni dzień przed wylotem?

W najpiękniejszym miejscu, w doborowym towarzystwie i oczywiście beztrosko w promieniach słonecznych.

Postanowiłam zrobić Sylwii niespodziankę. Dokładnie w tej samej firmie, w której wykupiłam PARAGLIDING (lot nad wodą), zarezerwowałam na jutro (na sobotę) wyprawę na Blue Lagoon.

Plan jest prosty.

Idziemy z Sylwią na skwer w Bugibbie na 10 rano.
Stamtąd o 10:30 odpływamy motorówką na Comino i po drodze podpływamy pod jaskinie i małe okoliczne wysepki. Koło 11-11:15 grzejemy tyłki na Blue Lagoon aż do 16. Najpóźniej o 16:30 będziemy już "w domu". Na 17:00 Sylwia musi iść do pracy do Molly (pub w San Anton), więc wszystko genialnie się ułożyło. Nie chciałam zamawiać nam wyprawy Extreme, bo powrót byłby dużo później, a Sylwia nie może się spóźnić.

Basia stawia. To mój pożegnalny prezent dla Sylwii, z którą się mocno zżyłam i zakumplowałam. Planujemy wspólną wyprawę do Barcelony. Świetnie się składa, bo od dawna poszukiwałam kompana na kolejne podróże. Barcelona - TO JEST TO.

Jutrzejszy dzień zapowiada się cudownie. Po wyprawie do niebieskiego raju idę z walizami do The Bugibba Hotel i tam zważę już spakowane rzeczy za 1 EURO na wadze w recepcji. Odwiedzę i pożegnam przy okazji Toma pracującego w Jack's barze od 17 do 1 w nocy.

***

Dzisiejszy dzień był oczywiście wspaniały, bo... wolny od pracy.  Rano za darmo pojechałam z Sylwią do Valletty po pieniążki do Lombard Banku. Ostatni czek! Oczywiście nie obyło się bez zakupowego szaleństwa. Wróciłyśmy autobusem na obiad, po czym wyruszyłam "w miasto" zarezerwować rejs na Blue Lagoon i kupić mojemu przyjacielowi Mario prezent pożegnalny.

Jestem po kolacji i zaczęłam się pakować. Zostawiam dziewczynom większość kosmetyków, wyrzucam stare podarte lub przetarte rzeczy. Zeszłej nocy kolega z recepcji wydrukował mi kartę pokładową za darmo (goście normalnie muszą płacić 3EURO per person).

Jestem podekscytowana. Rozdarta. Część mnie pragnie wrócić do domu. Część zaś chciałaby jeszcze tu zostać. Dziwaczne uczucie.

Czekam właśnie na Sylwię, która kończy pracę o północy. Idziemy ekipą do Black&white potańczyć, ale nie za długo, by rano wstać na wyprawę do Blue Lagoon. Ładuję lustrzankę, by porobić sobie foty ze wszystkimi.

BĘDZIE ZABAWA. BĘDZIE SIĘ DZIAŁO!

TO BE CONTINUED...

PS Nudna jestem - powtarzam się. Życie jest piękne.

Czytaj więcej >

Ostatni dzień w pracy :-O I can't believe it!



Założyłam bloga tylko z jednego powodu – chciałam relacjonować mojej Rodzince, co u mnie słychać. Lepiej i łatwiej napisać jeden post niżeli każdemu z osobna wysyłać lakoniczne wiadomości. 

Bałam się, że nie będę mogła „złapać” internetu i zaniedbam kontakty z bliskimi. Oczywiście nie przypuszczałam, że ktoś poza najbliższymi zacznie czytać i zaglądać do mojej małej „myślodsiewni”. 
Czytaj więcej >