45 dni za mną i jednocześnie 47 przede mną.
Jutro zrównanie!
Magiczne 46!
Valletta - magiczna stolica |
Druga noc w nowym pokoju nie przebiegła spokojnie.
Wyobraźcie sobie, że na moje łóżko spadł kawał sufitu (beton) wielkości mojej
dłoni z wielkiej dziury!
Rozmawiałam o tym z „naprawiaczami”, a oni rozkładają
ręce totalnie zrezygnowani.
W tym hotelu nie było remontów od wielu wielu lat.
Wszystko się sypie. Sufit może tak naprawdę w każdej chwili runąć mi na łeb.
Oczywiście nikogo to nie obchodzi.
Skoro nie obchodzi ich, że może runąć na
gości, to tym bardziej mają w nosie, że runie na jakąś tam studentkę „Barbrę”.
„Naprawiacze”
powiedzieli mi, bym koniecznie przesunęła łóżko jak najdalej od dziur, bo beton
może „spaść mi na głowę w każdej chwili, szczególnie w nocy…”.
Magda wybyła na
noc z pokoju.
Zostałam sama z moimi dziurami.
NO TO DO ROBOTY, CROPSON.
Resztkami sił przesunęłam szafę, szafkę i
biurko. Zebrałam w sobie niespożyte pokłady energii, by przenieść łóżko i
materac jak najdalej od sypiącego się sufitu. Zasnęłam kamiennym snem i
postanowiłam nie nastawiać budzika (w końcu zaczynam dziś pracę o 17).
Plan pod
kryptonimem „wyspać się za wszystkie czasy” legł w gruzach.
Jakiś idiota o 7 rano za ścianą urządził sobie poranne disco.
Muszę dodać, że w hotelu ściany są „z papieru”! Czasem to ja mam taaaakie „atrakcje”,
że nie jesteście sobie w stanie wyobrazić!
To, co macie na myśli – to swoją
drogą.
Inna sprawa, gdy za ścianą macie parę Polaków, którzy się kłócą cały
urlop o takie pierdoły, że w głowie się nie mieści.
Nasz piękny kwiecisty język
polski dochodzi do moich uszu dzień i noc w postaci najbardziej oryginalnych
wulgaryzmów. To chyba trening, bym nie zapomniała, jak się odmienia K**** i
*SPIER***** we wszystkich przypadkach, rodzajach etc.
Dziś pracuję w pubie Molly. Po raz pierwszy otworzę i zamknę
go sama. Trema jest, a jakże! Postaram się wypytać o wszystko wcześniej. Kiedy będę
przygotowana, stres puszcza i łatwiej się pracuje. Będzie dobrze. Chcę po pracy
po pierwszej w nocy jechać dziś do Paceville na imprezę.
W recepcji dzwoni się
o transport do Felixa (najtańszy – w dwie strony 4 EURO) minibusem lub autem. Mam
nadzieję, że znajdę chociaż jedną chętną osobę towarzyszącą – wtedy jadę!
Czwartek wolny, więc super do odsypiania.
W piątek Santa Maria (moje ulubione
miejsce) od 9 do 21 i rezerwacja rejsu na Blue Lagoon na sobotę. Jeśli nic się
nie zmieni, to czeka mnie piękny dzień wolny w lazurowej wodzie!
Czuję się świetnie. Nie martwcie się o mnie. Zmęczenie
fizyczne najlepiej robi „na głowę”. Wywiewa z niej durne myśli. Wyzwala
dodatkowo endorfiny – mój naturalny „drag” (narkotyk).
Aby nie złapać infekcji
od klimatyzacji i brudu, codziennie łykam cynk, witaminę C, magnez (bo skurcze
mam straszne, mimo tego, że prawie odzwyczaiłam się od kawy) i bardzo dbam o
to, co piję i jem. Woda niegazowana to podstawa. Nie piję żadnych soków i
słodkich napojów.
Rano na śniadanie – zamiast tych chemicznych mieszanek z
ekspresów (kawy instant) piję gorącą wodę (czekam aż nieco przestygnie).
Organizm się oczyszcza i żołądek zaczyna pracę na najwyższych obrotach.
*** Z życia hotelowego: goście narzekają na wszystko. Jedni mają podstawy, inni zaś
są niczym „francuskie pieski”. Wczoraj trzy Brytyjki w wieku 60+ żaliły mi się
pół godziny, że śniadania są tu „diskastin” (obrzydliwe) i ogólnie nie ma
rzeczy, która im się podoba, prócz mojej miłej obsługi.
Żałosne.
Ludzie na
świecie z głodu umierają, a wielkie damy narzekają, że sałata nie wystarczająco
świeża, czy sos za słony. Ja nie narzekam – wszystko jest normalne, czasem
smaczniejsze, czasem mniej, ale zawsze coś tam człowiek schrupie. Z chęcią
wysłałabym takich ludzi do Afryki lub zamknęła na trzy dni o wodzie, to
doceniliby, co mają! Kołtuństwo zwykłe i tyle. Jak się nie podoba, to niech
sobie wykupią pięć gwiazdek, a nie trzy!
Ciekawe, jak tam lato w Polsce? Chciałabym na jeden dzień
się do Was teleportować, ale póki co jestem na etapie obmyślania mojego
wynalazku, który przenosić będzie ludzi w mgnieniu oka tam, gdzie chcą :-P
Pamiętajcie
jednak, by nie narzekać! Jak pogoda w Polsce się nie podoba, to macie dwie
opcje:
albo zaakceptować, bo na nią nie macie wpływu,
albo wyjechać w ciepłe
kraje (bez wymówek o braku kasy, pracy i takie tam).
Byle nie narzekać, jak te tutaj „francuskie pieski” na
wszystko i wysysać z innych pozytywną energię.
Ja wolę nią teraz zarażać, niż
być energetycznym wampirem.
Polecam.
TO BE CONTINUED…
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz