Potrzebuję dnia wolnego jak powietrza. Jestem wykończona.
Dawno nie było takiego „młynu” w Santa Marii.
Nie mam czasu wyjść do toalety. Nie mam czasu zjeść. Nie mam
czasu podrapać się po głowie.
Nogi mi odpadają i jedna myśl trzyma mnie przy
życiu. JUTRO WOLNE!
Pranie, spanie, opalanie.
W hotelu coraz gorzej:
· *
Jedzenie okropne – byle taniej; o świeżości nie wspomnę,
bo wszystko jest źle przechowywane,
· * Toalety – popsute,
· *
Maszyna do rozmieniania pieniędzy (która
potrzebna mi – jako kasjerki – jak tlen) – popsuta,
· *
Światła w ubikacjach – popsute,
· *
Internet – w Santa Marii nie ma i nie będzie
(pytałam) – limit transferu się wyczerpał i hotel nie wykupi kolejnego, bo za
dużo ludzi ściąga muzykę, filmiki… koniec swobodnego kontaktu ze światem,
· *
Internet w San Anton – wstaję codziennie bladym
świtem, by odczytać wiadomość od Mamy i szybko wrzucić jakieś info na bloga, by
Rodzinka wiedziała, że żyje i mam się dobrze – czasem o 5-6 rano zrywa mi
połączenie co minutę i muszę kombinować jak jakiś haker, by cokolwiek zapisać.
W ciągu dnia surfowanie w sieci jest nierealne (za słaby transfer, za dużo
ludzi, beznadziejny dostawca usługi). Wieczorem dziesiątki osób pragną wejść na
Facebooka, zatem można pomarzyć o tym, by jakakolwiek strona się załadowała
(wczoraj próbowałam 55 minut!).
Biadolić dalej?
Nie ma co narzekać – trzeba się
pogodzić z tym, co jest.
Uwielbiamy narzekać na polskie drogi, na komunikację, na brak oznakowania remontów. Zapraszam narzekających Polaków na Maltę :-P |
Nie poddam się, widząc metę. Finiszować należy w
dobrym stylu :-P .
Zawsze chwytam się jakiejś pocieszającej myśli:
·
Słońce świeci, deszczu i chmur – brak.
·
Temperatura powietrza mi osobiście odpowiada.
·
W pracy „sajgon”, ale przynajmniej stres mnie
nie przytłacza (to, co znane – nie przeraża),
·
Recepcjonista ma zmiany w Santa Marii (!) :-)
Dziś odwiedzałam go kilka razy, a to zapytać o coś, a to przynieść mu kawę :-P
·
Wolę Santa Marię od "San Antona".
·
Nie muszę martwić się o to, co założyć do pracy,
bo obowiązkowo mam przywdziać swój mundurek i plakietkę z imieniem (to duuuuże
ułatwienie dla kobiety – oj, uwierzcie – szczególnie dla mnie :-P).
·
Mam załatwiony darmowy transport na lotnisko.
·
Niebawem zobaczę Rodzinkę, wrócę do Domku.
·
Mam odłożone oszczędności, by kupić Bliskim
jakieś drobiazgi (uwielbiam wymyślać, co każdemu z osobna sprawi największą
frajdę).
Na zdjęciu wyroby ze szkła - popularnej firmy maltańskiej |
·
Jestem zdrowa, jestem sprawna, towarzyszą mi
dobre myśli i uśmiech
– mam siłę = MOGĘ WSZYSTKO!
O czymś zapomniałam?
Chyba nie… Jak widać, lista plusów „przytłoczyła listę
narzekań”.
Rachunek jest prosty. Pozostaje tylko cieszyć się, że tu
jestem.
*Mimo wszystko.*
Niechaj ktoś spróbuje dziś na coś się skarżyć. Już ja
przylecę i zrobię z Wami porządek!
Doceńcie też, że macie dostęp do internetu i
możecie to teraz swobodnie przeczytać, zamiast wstawać o 5 rano i koczować potajemnie w biurze szefostwa.
TO BE CONTINUED…
PS Byle przetrwać dzień dzisiejszy i… OFF! Od wolnego – do
wolnego. Jeszcze 3 tygodnie i SWEET HOME! Dziś śmigam z Sylwią potańczyć po północy :-)
A takie "fury" parkują koło Cropsona :-P |
Zapraszam na przejażdżkę :-P |
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz